piątek, 28 marca 2014

czyżby wiosna?

Jutro od rana sadzę kwiaty na balkonie. W moich, jakże ambitnych, planach weekendowych mam również zakup leżaka na balkon. A jak już będę go miała, to wezmę ze sobą butelkę wina, zawinę się w koc i będę prowokacyjnie podglądać sąsiadów z naprzeciwka, którzy bezczelnie łażą po balkonach w samych gaciach. I NIESTETY są to głównie panowie po sześćdziesiątce. Mam nadzieję, że da im to do myślenia.
Póki co, wykończona tym tygodniem, oglądam ambitne kino moralnego niepokoju, czyli "Wielkie wesela amerykańskich Romów". Jeśli uważacie, że nic Was już w życiu nie zdziwi, ten program jest zdecydowanie dla Was.
I, tradycyjnie, obrazek mało związany z treścią posta. Voila:



Pa!

czwartek, 20 marca 2014

doskonałość niedoskonałości

Szukam ostatnio czegoś, co by mnie poruszyło. Czegoś innego od tych wszystkich urządzonych pod linijkę wnętrz, nieskazitelnych białych kanap i podłóg i zachwycających ale zupełnie nierealnych stylizacji. Szukam codzienności, niedoskonałości, nieładu. Życia po prostu.







pinterest.com


Pa!

piątek, 7 marca 2014

plus size, curvy, okrągła, czyli jak nazwać normalną dziewczynę

Żyjemy w czasach, w któych wszystko jest na opak. Ludzi zapieprzających w korpo od świtu do nocy nazywamy szczęściarzami a tych, którzy żyją ze swoich pasji - przegranymi. Kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy za pieniądze, któych nie mamy, żeby zaimponować ludziom, któych nie lubimy (kto to powiedział?). Zatrudniamy ludzi, którzy zaprojektują nasze życie od A do Z: architektów do urządzenia naszych domów (które często wyglądają jak katalogi salonów meblowych, są bezosobowe i smutnie idealne), dietetyków, żeby mówili nam co jeść, trenerów, by mówili nam jak spalić to, co zjedliśmy, stylistów, którzy doradzą nam co kupić by wyglądać świetnie i psychologów by pomogli nam się uwolnić od manii kupowania. Ostatnio czytałam świetny tekst w WO, "Cierpienie w supermarkecie" (?), po którym doznałam OLŚNIENIA: "... najpierw zachęcają nas do kupowania, a potem płacimy, żeby się tego pozbyć".
No ale do rzeczy. Dwa tygodnie temu postanowiłam napisać o dzewczynach. A może bardziej o tym, jak wyglądają normalne dziewczyny, bo wszędzie po oczach biją te chudziutkie, malutkie patykowate i zaczynało mi się powoli wydawać, że istnieje tylko jeden rodzaj kobiet. I wpadłam w przerażenie. Takiej traumy leciutkiej się nabawiłam, bo w sieci można znaleźć tylko dwa i do tego skrajne: anorektyczki i te chorobliwie wręcz otyłe. A co z normalnością do cholery???
 

Co z kobietami, które ważą tyle, ile ważyć powinny, mają idealne BMI a przy tym piękne, kobiece kształty, czyli (na wypedek, gdyby ktoś zapomniał już co odróżnia kobietę od mężczyzny) niedoceniane dzisiaj biodra i piersi? One nie istnieją. Dwa tygodnie zajęło mi zgromadzenie kilku zdjęć przedstawiających takie własnie dziewczyny i wszystkie one były opisane jako "curvy" (okrągła), plus size (tego chyba nie trzeba tłumaczyć", albo "full figure" (pełna figura). CZY KTOŚ MOŻE MI TO WYJAŚNIĆ?!
Zresztą, sami zobaczcie, co w dzisiejszym świecie znaczy być grubą dziewczyną:



 
 



zdjęcia: pinterest.com


I powiem Wam coś szczerze. Mam trzydzieści lat. Całe życie walczyłam ze swoją wagą. I wiecie co? Dzisiaj mam to w dupie. Mam trzy dychy na karku, świetne cycki i biodra. I nikogo nie będę za to przepraszać.


Reszta zdjęć na domowym pintereście, czyli tutaj.
Pa!