piątek, 23 listopada 2012

Aż chce się wracać!

Czyli nowa świetna kampania Ikea:-)


Prawdziwy domator zapewne nie raz szukał wymówki, żeby już wracać do domu. Ja mam na swoim koncie rasowe ściemy, klasyki - można by rzec - takie jak: nie wyłączyłam żelazka, chce mi się spać, boli mnie brzuch/głowa/noga, mam dużo pracy/gości/wymianę rur itd. I z błogim spokojem zostawałam w domu, zakładałam ulubiony dres, robiłam sobie kawę/drinka i z sadystyczną wręcz rozkoszą myślałam o tych wszystkich nieszczęśnikach, którzy muszą się męczyć w tych klubach z dziwną muzyką i zatłoczonych knajpach. A ja tymczasem sobie siedzę zrelaksowana w swoim DOMU, pod ulubioną kołdrą i mam ich wszystkich w głębokiej pogardzie hehehehehe!!! (złowrogi śmiech jak w bajkach).
Kiedyś gdzieś przeczytałam o nowym społecznym trendzie (teraz już chyba nie jest taki nowy), w którym chodzi mniej więcej o to, że ludzie zaszywają się w swoich domach i do tych domów przenoszą wszystkie życiowe aktywności. Mówiąc prosto - nie wychodząc z domu: pracują, kupują, spotykają się z przyjaciółmi, oglądają filmy, ćwiczą etc.
Trend zwie się COCOONING (od ang. cocoon, czyli kokon). Chodzi o to, że skoro DOM daje Ci poczucie bezpieczeństwa, skoro czujesz się w nim dobrze - to po co go opuszczać? Budujesz sobie zatem taki bezpieczny kokon, który chroni Cię przed światem zewnętrznym.
Dziwne? Może trochę, ale z drugiej strony...
Denerwują Cię ludzie, którzy przychodzą do kina z torbami popcornu i litrową colą, szeleszczą, gadają, komentują, siorbią? To po co chodzisz do kina, skoro możesz obejrzeć film w domu, siedząc na swojej wygodnej kanapie w rozciągniętym dresie i skarpetkach nie do pary, pijąc herbatę z ulubionego kubka? Stresują Cię wielkie centra handlowe, w których ludzie z obłędem w oczach biegają po zatłoczonych sklepach? Przecież możesz kupić wszystko nie wychylając nosa z domu. Denerwują Cię restauracje, w których kelner robi Ci łaskę, że do Ciebie podchodzi a jedzenie jest niedobre i cholernie drogie? Nic prostrzego, niż zaprosić znajomych (a czasami i nieznajomych) do najmniejszej restauracji świata, jaką jest Twój dom. Praca? Po co się męczyć z tłumem ludzi na tak zwanym ołpenspejsie i wysłuchiwać setki rozmów telefonicznych w tym samym czasie skoro możesz pracować we własnym łóżku, nie wychodząc z domu?
Oczywiście cocooning może przybierać bardzo skrajne formy (typu ŚWIAT JEST ZŁY DLATEGO NIGDY JUŻ NIE WYJDĘ Z DOMU), ale prawdziwemu domatorowi (takiemu jak autorka niniejszej niezgrabnej, bo pisanej na kolanie notki) aż ślinka cieknie na samą myśl.

Nie wychodzić z domu
 
To jak melodia dla moich uszu... 
A jakie wymówki Wy stosujecie żeby zostać w domu?
Pa!

wtorek, 13 listopada 2012

modne słowo na i...

....czyli inspiracje na dziś:



Co się stanie, jeśli połączymy pierwszy obrazek z drugim...? Efekty już wkrótce:-)

niedziela, 11 listopada 2012

takie same

Lubię oglądać wnętrza cudzych domów. Tak samo, jak lubię oglądać ubrania mijanych na ulicy dziewczyn. Przyznaję, że robię to od dawna i z lubością. Jednak już od jakiegoś czasu czułam, że coś jest nie tak, że coś tu nie gra. Teraz już wiem co.
W S Z Y S T K O  J E S T  T A K I E  S A M O.
Oczywiście nie jest to nic nowego w świecie, w którym podczas "egzotycznej wyprawy" do Indii możesz wstąpić do burgerkinga a jadąc tokijskim metrem nagle dostrzegasz, że babeczka siedząca naprzeciwko ma takie same buty jak ty. Nie to, żebym była kiedykolwiek w Indiach, ani tym bardziej w Tokio, ale musicie przyznać, że fakt jest faktem. Moda się zunifikowała, sieciówki sprzedają TO SAMO w nieco jedynie zmienionych cenach (które niestety nie przekładają się na jakość).
Ale to już wiemy. Piszą o tym świetne dziewczyny: Styledigger i Ryfka, których blogi Wam serdecznie polecam.
Ja napiszę o domach, wynajmowanych pokojach, własnych i odziedziczonych po dziadkach mieszkaniach, które wyglądają tak samo. Na blogach znajduję mnóstwo zdjęć wnętrz, które są śliczne i czyściutkie (u mnie chyba nawet zaraz po sprzątaniu nie jest tak czysto), ale nijakie. Wyglądają jak reklama IKEA (którą uwielbiam) albo ilustracja do przewodnika o stylu skandynawskim (który uwielbiam). A przecież nie o to chodzi.
To, co wyróżnia nasz styl (czy to ubierania się, czy urządzania mieszkania) jest OSOBOWOŚĆ. Fred Davis w świetnej książce "Fashion, Culture, Identity" pisze, że osobowość napędza styl, jest jego paliwem. Bez osobowości nie ma NAS. Stajemy się tacy sami jak setki mijanych na ulicy ludzi. Unifikujemy się. I ta unifikacja przekłada się na to jak wyglądamy i jak mieszkamy. I, tak jak nie da się zbudować oryginalnego wizerunku podczas jednej wizyty w Zarze, tak nie da się urządzić domu podczas jednej wyprawy na Targówek.
Na blogach dominuje styl skandynawski we wnętrzach. Pełno w nich:
dywanów w czarno-białe paski (z IKEA), lamp industrialnych (również z IKEA, wersja dla snobów - z HK Living), poduszek w czarno-biały graficzny wzór (tak tak, IKEA), wrzosów w cynowych wiadrach, obrazków w czarnych ramach na tle białych ścian, niedbale rzuconych na kanapę owczych skór i szarych pledów, kuchni z otwartymi białymi półkami na których stoją starannie wybrane obrazki, świeczki (IKEA) i jakieś dziwne duże litery (o co chodzi z tym i cholernymi literami?!)
Wszystko w tych wnętrzach jest piękne, nowe, starannie dobrane. Wszystko jest bez skazy i bez charakteru. Nie widać w nich ludzi. Ich pasji, zainteresowań, słabości. Nie ma śladu durnych kolekcji i kiczowatych talerzyków odziedziczonych po babci.
Nie chcę, żeby mój dom tak wyglądał. Nie chcę go urządzić podczas jednej wizyty do sklepu z artykułami wyposażenia wnętrz. Dlatego przestanę się krzywić na myśl o tym, że mój mężczyzna chce powiesić nad kanapą plakat Legii. A co tam, w końcu to też jego dom.
pa!
   

piątek, 9 listopada 2012

gołe ściany

Na razie mamy. Za chwilę, mam nadzieję, nie będziemy mieć:-)
W planach jest półka na książki w tym stylu, tylko nieco uproszczona i jaśniejsza (na przykład w teaku):



No i plakaty! Dużo starych plakatów filmowych!
Przy okazji poszukiwań odkryłam świetny antykwariat internetowy z plakatami filmowymi, teatralnymi, grafikami i innymi cudami Grafiteria. Niektóre ceny powodują zawrót głowy, ale mają prawdziwe perełki. Ja upolowałam tai oto piękny plakat z filmu science fiction z lat 70. Czyż nie jest cudowny? Sama sobie odpowiem JEST!:


Ta urocza sówka, o którą teraz toczę boje na allegro, będzie wisiała nad kanapą:

allegro.pl
 
A tutaj "Pierwszy śnieg w Monachium":
 


allegro.pl 
 

Pamiętacie ten film?! Pewnie, że pamiętacie!!!
 





allegro.pl
 
A tu PLAKAT MARZEŃ. Za jedyne 500 dolców...
 
Zamierzony efekt ma być taki:



Oraz kilka przykładów, jak zwykła (nie goła) ściana może zmienić wnętrze:



Poznajecie to mieszkanie...? Podpowiem: serialowa bohaterka miała słabość do szpilek Manolo Blahnika...:-)

 
google images



 Gdzieś jeszcze widziałam zdjęcie apartamentu jakiejś skandynawskiej artysktki, która na ścianie miała ten cydowny jabłkowy obraz, ale cholera nie mogę go zlokalizować. No nic, będę Was informować na bieżąco.
Pa!